PULPECJA – RECENZJA
Trzecie spotkanie z
autorką Jeżycjady mogę uznać za udane. To idealna, lekka książka na jesienne
wieczory i nie tylko.
Akcja powieści
zaczyna się od razu po wydarzeniach przedstawionych w "Idzie sierpniowej", czyli pod koniec
grudnia i trwa do końca czerwca. W tym czasie Pulpecja, znana jako Patrycja
Borejko, najmłodsza córka Mili i Ignacego przeżywa pierwszą miłość,
przygotowania do matury (a raczej ich brak) i wiele ciekawych „incydentów”.
Czytając tę książkę
po prostu czuje się tą atmosferę domowego zacisza, nie trudno sobie wyobrazić,
że siedzi się wraz z Pulpecją, Nutrią, Idusią, Gabą, Milą i Ignacym przy stole
w domu Borejków. Pierwsza połowa mnie po prostu urzekła, druga natomiast trochę
rozczarowała.
W powieści nie
brakowało znanego humoru pani Musierowicz. Czytając „Pulpecję” świetnie się
bawiłem. Jak już wspominałem to książka, przy której możemy odpocząć,
zrelaksować się, co oczywiście nie czyni z niej powieści niegodnej na uwagę.
Osobiście nie wyobrażam sobie związku Pulpecji z (jak ktoś czytał to wie, o kogo mi chodzi). A przynajmniej nie na dłuższą metę. Między innymi z tego powodu druga połowa książki odrobinkę mi się ciągnęła, ale pewnie dlatego, że nie lubię takich "przesłodzonych" historii. Przeczytam resztę Jeżycjady, zobaczę, co z tego wyniknie. Mimo wszystko na tą chwilę moją ulubioną książką pani Musierowicz nadal pozostaje "Kłamczucha", ale o tym innym razem :)
Zachęcam serdecznie do komentowania i dzielenia się swoim zdaniem na temat tej pozycji. Do przeczytania ponownie!
Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz