"Dary Anioła" C. Clare - recenzja
UWAGA. RECENZJA MOŻE
ZAWIERAĆ DROBNE SPOJLERY.
Seria "Dary Anioła" autorstwa Judith A.Rumelt,
znanej pod pseudonimem Cassandra Clare, jak powiedziałaby Anita, ROZPIERNICZA
SYSTEM!
Książki o Nocnych Łowcach podbiły serca wielu fanów
literatury fantasy. Moje również.
Akcja rozpoczyna się w Nowym Jorku, gdzie poznajemy Clary
Fray i jej najlepszego przyjaciela Simona Lewisa. Razem wybierają się do klubu
Pandemonium, w którym dziewczyna jako jedyna widzi troje podejrzanych osób
śledzących pewnego chłopaka. Clary idzie za nimi do pomieszczenia na tyłach
klubu. Tam, ku swojemu przerażeniu widzi, jak grupka grozi nieznajomemu, a w
końcu go zabija. Jace, Alec i Isabelle, bo tak się nazywali, po zauważeniu jej
dziwią się, jak ich zobaczyła, i wyjaśniają, że ten chłopak był demonem. Chwilę
później do pomieszczenia wchodzi zaniepokojony Simon z ochroniarzem. Oboje nie
widzą trójki „zabójców”. Zdumiona Clary wychodzi z przyjacielem z klubu.
Następnego dnia po sprzeczce z matką wychodzi z domu pomimo jej sprzeciwu. Razem
z Simonem wybierają się na wieczór poezji przyjaciela chłopaka – Erica. Tam
dziewczyna ponownie spotyka Jace’a. Razem z nim wychodzi na zewnątrz, by
porozmawiać. Chłopak mówi jej o swoich podejrzeniach względem niej – że prawdopodobnie,
tak jak on, jest Nocnym Łowcą (rasą powstałą do walki z demonami po zmieszaniu krwi Anioła Razjela z krwią
Jonathana). Niedługo później Clary otrzymuje telefon od matki, w którym ta mówi
jej, żeby pod żadnym pozorem nie wracała do domu. Przerażona Clary biegnie
jednak do domu, gdzie odkrywa, iż Jocelyn została porwana.
Co z tym wszystkim
wspólnego ma tajemniczy Valentine ? Czy Clary jest Nocną Łowczynią ? Co się
stało z jej matką ? Czemu tylko ona widzi Jace’a ?
Od tego zaczyna się przygoda Clary z Nocnymi Łowcami. Kolejne
tomy przyniosą nowych wrogów i przyjaciół. Nie zabraknie także nowych zagadek
do rozwiązania i demonów do pokonania. ( Starałem się jak mogłem, by nie
brzmiało to jak jakieś nędzne science-fiction. Mam nadzieję, że się udało. Nie
tak łatwo opisać „Dary Anioła” bez spojlerów, gdyż jest to bardzo dobra seria,
w której ciągle się coś dzieje ).
Świat Nocnych Łowców (Nefilim) dzieli się na Przyziemnych,
Nefilim i Podziemnych. Podziemni i Przyziemni nie mogą nosić Znaków z Szarej
Księgi – księgi Runów. Do tych ostatnich należą:
-faerie – nieśmiertelne dzieci aniołów i demonów. „Pełnokrwiste”
faerie nie potrafią kłamać, ale są mistrzami „konstruktywnej” prawdy.
-czarownicy (inaczej
Dzieci Lilith) – nieśmiertelne dzieci człowieka i demona. Prawie wszyscy
czarownicy mają jakąś charakterystyczną cechę odróżniającą ich od ludzi, np.
inny kolor skóry.
- wilkołaki (inaczej
Dzieci Księżyca, Likantropy) – wilkołakiem zostaje się na skutek ukąszenia
przez innego wilkołaka.
- wampiry (inaczej Dzieci Nocy) – nieśmiertelne istoty.
Wampirem zostaje się poprzez wypicie krwi innego wampira. Większość z nich pali
się na słońcu. Wampiry do przeżycia potrzebują krwi.
Pomimo wszystko podobał mi się sposób przedstawienia
wampirów przez Cassandre. Nie są one tak dopracowane jak w powieściach R. Mead,
jednak urzekła mnie ich tajemniczość, nieśmiertelność i przebiegłość. Polubiłem
wszystkie wampiry występujące w serii, a szczególnie S…, Camille i Lily.
„Dary Anioła” to pierwsza seria, w której główni bohaterowie
nie przypadli mi za bardzo do gustu. Jace irytował mnie od samego początku.
Jego sposób bycia i ta wszechobecna ironia doprowadzały mnie do szału, jednak
nie brakowało naprawdę śmiesznych scen z
jego udziałem. Było też kilka momentów, w których chciałem porządnie przyłożyć
mu patelnią lub czymś cięższym. Zdaję sobie sprawę, że Jace to złożona postać,
jednak mimo wszystko sposób przedstawienia go w ogóle mi się nie spodobał. Następną
postacią, której nie polubiłem jest Sebastian. Zauważyłem, że coś jest z nim
nie tak od sceny w ruinach posiadłości Fairchildów (tak, trochę późno). Wiem,
że Sebastian to ciekawa i barwna postać, ale jakoś nie zdobył mojej sympatii.
Przez chwilę – w końcówce „Miasta Niebiańskiego Ognia” było mi go trochę
szkoda, ale tylko troszeczkę J Ostatnią osobą, która mnie irytowała jest
Clary. Tak, ta Clary. Na początku nie była taka zła. Jeszcze PRÓBOWAŁA myśleć.
Niestety, od trzeciej części chyba zapomniała, jak to się robi. Denerwowała
mnie swoją lekkomyślnością i egoizmem. Zmieniło się to w „Mieście niebiańskiego
ognia”, a dokładniej w ostatnich dwustu stronach. Po podsumowaniu Clary nie
jest jakąś najgorszą postacią. Polubiłem ją, ale nie tak, jak większość
głównych bohaterek w innych pozycjach. Ale
to tylko moje odczucia J
Mimo wszystkich bohaterów, którzy nie zdobyli mojej
sympatii, nie brakuje takich, których bardzo polubiłem. Moją ulubioną postacią
z całej serii jest Simon. Jedyny, niezastąpiony, opiekuńczy, kochający,
wrażliwy, mądry Simon <3. Nie będę ukrywać, że po przeczytaniu „Miasta
Niebiańskiego Ognia” poleciał foch na Cassandre. Jak mogła zrobić to, co
zrobiła Simonowi ? Wtedy miałem drobnego, no dobra, sporego doła. Czemu Simon ?
Nie mogła zrobić tego Jace’owi ? Albo komukolwiek innemu ? Następnymi postaciami,
które polubiłem są m. in. Isabelle, Magnus, Raphael, Camille, Lily, Luke,
Jordan, Maureen, Jocelyn, Maryse. Potem również Alec.
Seria „Dary Anioła” jest naprawdę warta przeczytania. Może
nie jest jakaś szczególnie odkrywcza, ale mimo wszystko godna, by ją poznać.
Język, którego używa Cassandra bardzo mi się spodobał. Sądzę, że „Dary Anioła”
to kawał dobrej literatury fantasy. Kiedy sięgniecie po „Miasto kości”
gwarantuję, że któryś bohater na pewno przypadnie Wam do gustu i się nie
zawiedziecie J
Na koniec chciałbym podzielić się z Wami dwoma z moich
ulubionych cytatów z serii J
„Nie możesz mnie przed tym ochronić jak przed raną zadaną mieczem.
To milion skaleczeń papierem każdego dnia.” <3
„I płakała nad sobą i zmianami, jakie w niej zaszły, bo
czasami nawet zmiana na lepsze jest jak mała śmierć.” <3
Oryginalny tytuł serii : „The Mortal Instruments”.