Ariana | WS | Blogger | X X

Strony

czwartek, 31 marca 2016

OCZEKIWANE PREMIERY #1 - WIOSNA 2016

   Marzec już dobiega końca, a do głowy wpadł mi następujący pomysł - nowa seria tematyczna. Mam nadzieję, że się spodoba :)




1. "Fairy Tail"* #1 H. Mashima - 08.04











2. "Mówiąc inaczej"** P. Mikuła - 13.04 (okładka niezbyt, ale cóż poradzić. Czego nie robi się dla Pauliny)









3. "Tokyo Ghoul"*** #7 S. Ishida - 15.04











4. "Białe kości"**** G. Masterton /nowe wydanie/ - 11.05











5. "Jedyny pirat na imprezie"***** L. Stirling - 02.06











A na co Wy czekacie tej wiosny? :)






* źródło okładki - Sklep Gildia
** źródło okładki - Empik
*** źródło okładki - Sklep Gildia
**** źródło okładki - Lubimy Czytać
***** źródło okładki - Empik


niedziela, 27 marca 2016

WIELKANOCNY TAG KSIĄŻKOWY




TAG podpatrzony u Z miłości do książek :) Zapraszam!






1. Spotkanie z rodziną, czyli książka którą polecisz nie tylko młodszym ale starszym członkom swojej rodziny.

Odpowiedź może być tylko jedna - "Złodziejka książek" M. Zusaka :)







2. Święconka, czyli książka z dobrą recenzją, na którą natychmiast miałaś/łeś ochotę.


Tutaj musiałem się trochę zastanowić, ale wydaje mi się, że to m. in. "Will Grayson, Will Grayson" J. Greena i D. Levithana.

3. Zajączek wielkanocny, czyli książka z cudownymi bohaterami.

Jakżeby inaczej - "Akademia wampirów" i "Kroniki krwi" R. Mead <3 








4. Kurczątko, czyli mała, ale dobra książka.

Hmmm... Zależy, co rozumiemy przez małą ;> "W Japonii, czyli w domu" R. Otowa :3





5. Wielkanocny poranek, książka dla której zerwałeś/łaś noc. 

Nigdy się tak jeszcze nie zdarzyło, bo naprawdę lubię spać, ale można powiedzieć, iż "Jesienna miłość" N. Sparksa - było już grubo po drugiej, prawie zasypiałem, ale że zostało mi 30 stron, wziąłem ją do łóżka i dokończyłem :')


6. Lany poniedziałek, książka którą możesz czytać w każdą pogodę i w każdym miejscu.

Co za pytanie - "Harry Potter" J. K. Rowling <3



7. Świąteczne porządki, czyli książka tak ciężka, że miałeś problem ze skończeniem jej. 

"Szukając Alaski" J. Greena. Więcej, niż tysiąc słów.




8. Baranek, czyli książeczka z milusią okładką.

Nie jest to okładka, ale obwoluta - "Na dzień przed ślubem". Jest po prostu PIĘKNA ^_^



9. Jajeczko, czyli kogo nominuje.

Oczywiście nie nominuję nikogo, gdyż chyba trochę się spóźniłem, a nikt nie ma ochoty na siłę i ostatnią chwilę pisać posta z powodu nominacji, ale jeśli chcesz - jak najbardziej czuj się nominowany ;)









   Na sam koniec chciałbym złożyć Wam serdeczne życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych - miłych, spokojnych chwil spędzonych z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, Bogiem, a także wiele czasu na czytanie :)











Zdjęcia pochodzą z banku zdjęć Kaboompics.

czwartek, 24 marca 2016

EKSPOZYCJA - RECENZJA



   Ludźmi od wiek wieków kierują, można by rzecz, podobne pobudki. Istoty ludzie są w stanie robić różne rzeczy pod wpływem emocji, impulsu, roztargnienia czy warunków losowych. Zabójstwa, włamania, kradzieże, pobicia, groźby - można by wymieniać w nieskończoność. Zabójstwa? Z "miłości". Włamania? Z zazdrości. Kradzieże? Z nudów. Pobicia? Z frustracji. Groźby? Z niedowartościowania. Zazwyczaj znalezienie motywu jest stosunkowo proste. Ale co wtedy, kiedy nie wiemy absolutnie nic o mordercy? Ponoć gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Ale czy tym razem ta teoria się sprawdzi?








   Pewnego dnia policja odnajduje zwłoki mężczyzny wiszące na giewonckim krzyżu. Do opinii publicznej zostaje podana informacja, że nieszczęśnik popełnił samobójstwo. Nie do końca zgadza się z tym jednak komisarz Wiktor Forst, który po odsunięciu od śledztwa planuje rozwiązać tę sprawę na własną rękę. Jak się okazuje, nie wszystko idzie po jego początkowej myśli - dołącza do niego dziennikarka NCI, Olga Szrebska, węsząc w tym nie lada hecę. Czy tej dwójce nietuzinkowo dobranych bohaterów uda się znaleźć rozwiązanie zagadki, która z każdym kolejnym rozdziałem zdaje się wykraczać poza horyzont obecnych czasów? 



   "Ekspozycja" to powieść, z którą powinien się zaznajomić każdy wyjadacz kryminałów - zawrotna prędkość fabuły, niespodziewane zwroty akcji, niełatwa zagadka do rozwiązania, zaskakująca postać mordercy i naprawdę ciekawy motyw religijny wpleciony pomiędzy wydarzenia. "Ekspozycja" to zdecydowanie pozycja dla ludzi o mocnych nerwach.

   Czytając tę książkę miałem wrażenie, jakbym już znał tę historię, która jakoś bardzo oryginalna nie jest, ale na jaką oryginalność fabuły można liczyć w czasach, kiedy - jak to się mówi - wszystko już zostało wymyślone. Mimo tego, "Ekspozycja" nie jest w żadnym stopniu nużąca, a wręcz nie można się przy niej nudzić. Mróz nadrabia drobne braki fabularne naprawdę niespodziewanymi zwrotami akcji i zakończeniem, które - krótko mówiąc - pozbawia tchu. Dodatkowym ciosem jest to, że następną część będę miał dopiero co najmniej za miesiąc... 

   Ważną kwestią są też bohaterowie powieści - komisarz Wiktor Forst i dziennikarka Olga Szrebska. Duet niebanalny i z pewnością nieco zaskakujący, kiedy spojrzymy na charaktery naszych postaci. O ile Olgę lubiłem od początku do końca, tak z komisarzem miałem drobne "zgrzyty". Cyniczny, arogancki, zarozumiały, porywczy - do zniesienia. Ale za to, co stało się po 412 stronie, delikatnie mówiąc, chciałem go mocno uderzyć. Mam nadzieję, że w następnej części odbuduje sobie moją sympatię.





   Podsumowując - wiosna pełną parą, a u mnie nadal króluje Mróz :) No nic, tym bardziej zachęcam sięgnięcia po tę książkę, która zmrozi Wam krew w żyłach i spowoduje szybsze bicie serca! Obyście się nie zawiedli!







PS W bliżej nieokreślonej przyszłości spodziewajcie się dużych zmian związanych z wyglądem i, być może, nazwą bloga.



Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2. 

poniedziałek, 14 marca 2016

LOVE, ROSIE - RECENZJA


"Dlaczego ludzie przestają w siebie wierzyć? Dlaczego pozwalają, aby ich życiem rządziły fakty, liczby - wszystko, tylko nie marzenia?"


   Rosie Dunne i Alex Stewart. Alex Stewart i Rosie Dunne. Przez ponad dziesięć lat nierozłączni przyjaciele. Jednak pewnego dnia Alex, wraz z rodzicami, wyjeżdża do Bostonu. Rosie także ma wkrótce do nich dołączyć, ale ku zdziwieniu przyjaciela, ta wystawia go do wiatru. Oczywiście nie bez powodu. Dlaczego Rosie zdecydowała się na taki krok? Czy och przyjaźń zdoła przetrwać tysiące kilometrów? Odsyłam do książki! :)



"To zabawne - jako dzieci wierzymy, że możemy być, kim chcemy, znaleźć się tam, gdzie zapragniemy, bez ograniczeń. Oczekujemy czegoś niezwykłego, wierzymy w magię. Potem dorastamy i mijają lata niewinności. W nasze życie wkrada się rzeczywistość i nagle zdajemy sobie sprawę, że nie możemy zostać kim chcemy, i musimy zadowolić się czymś pośledniejszym."



   Czytając tę książkę czułem się naprawdę... dobrze. To z pewnością opowieść podnosząca na duchu, lecz też nieszczędząca nerwów, kiedy chce się mocno potrząsnąć jakiegoś bohatera (czyt. Alexa). Zdziwiłem się, że aż tak spodobał mi się styl pisania autorki, który jest, prawdę powiedziawszy, lekki, w odpowiednich miejscach obfituje w opisy, ogólnie mówiąc - miły dla oka. 



"Wydaje mi się, że już rozpracowałam, o co w tym chodzi, Stephanie. Zastanawiałam się nad tym przez lata i doszłam do wniosku, że nawet Ten Gość na górze nie ma bladego pojęcia, o co w życiu biega."




   Warto zaznaczyć, że "Love, Rosie" to powieść epistolarna, czyli pisana w formie listów/wiadomości, dzięki czemu wyjątkowa, zapadająca w pamięć, pozostająca w serce na długi czas. Wbrew pozorom, nie można się przy niej nudzić - czyta się szybko, płynnie, ale nie brakuje w tej momentów, kiedy musimy ją odłożyć i głośno zastanowić się, co to miało być, jeśli wiecie, o co mi chodzi :)




"Zamknij się. W końcu to ja, Rosie Dunne, od urodzenia jestem gotowa na wszystko."








"To zupełnie jak gaworzenie dzieci w kościele podczas nabożeństwa żałobnego. Nic bardziej nie dodaje otuchy niż radosne paplanie niewinnego dziecka w miejscu, w którym wszyscy są smutni. Przypomina ci to, że życie toczy się dalej, tyle że nie dla tego, kogo właśnie żegnasz. Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni, ale często łamie nam serce."




   Podsumowując, "Love, Rosie" to bardzo mądra, poruszająca opowieść o bohaterach, których tak łatwo się nie zapomina. Polecam ją wszystkim, którzy chociaż trochę lubią takie klimaty, jak również tym chcącym przekonać się, z czym to się je. Co prawda, są gusta i guściki, ale mam nadzieję, że nie zawiedziecie się, sięgając po tę wspaniałą książkę!






Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2. 

niedziela, 6 marca 2016

PAPIEROWE ZDOBYCZE MIESIĄCA #9

   W lutym przybyły do mnie następujące książki:


- "Zaginiony świat" M. Crichton

- "Sen nocy letniej" W. Shakespeare

- "Hamlet" W. Shakespeare

- "Jesienna miłość" N. Sparks


- "Na zakręcie" N. Sparks


- "Tokyo Ghoul 3" S. Ishida

- "Tokyo Ghoul 4" S. Ishida

















środa, 2 marca 2016

WILL GRAYSON, WILL GRAYSON - RECENZJA

   

"czy odchodzenie nie powinno być bezbolesne, jeśli nigdy nie nauczyłem się pozostawać?"



   O fabule nie można powiedzieć zbyt dużo, by nie zdradzić istotnych faktów, niemniej jednak postaram się zawrzeć wszystko, co niezbędne. Otóż pewnego lutowego wieczoru w naprawdę dziwnym miejscu spotykają się dwie kompletnie różne osoby - Will Grayson i Will Grayson. Od tamtej chwili wszystko nabiera tępa, a ich dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami.






   Jak zapewne wiecie, książka ta została napisana po połowie przez dwóch autorów - Johna Green i Davida Levithana. Jak im wyszedł ten zabieg - przekonajcie się sami :)



   Muszę przyznać, że część Greena była... "Greenowata". Z każdej przeczytanej strony wyczuwało się jego styl, który swoją drogą lubię, lecz czasami potrafi naprawdę irytować. Mimo wszystko - podobała mi się, ale nie urzekała dosłownie niczym. Ot, zwykła dobra część. Natomiast rozdziały Levithana to istne arcydzieło. david to mistrz oryginalności. Emocje, jakie wyzierały z kart "jego willa graysona" dosłownie wsiąkają w czytelnika. Targają jego serce po klatce piersiowej, rozbijają je na milion małych kawałków, marnie sklejają, by następnie znowu je roztrzaskać. David Levithan potrafi doskonale i autentycznie pokazać uczucia oraz emocje przepełniające człowieka.



"[...] uświadamiam sobie, że może chciałaby znać prawdę, więc mówię jej, że mam uczucia, naprawdę, a ona, że to oczywiste i zawsze je miałem, dlatego życie jest dla mnie czasami takie trudne."


  David Levithan ze złudną prostotą przedstawia swoją postać jako homoseksualnego nastolatka z depresją, lecz nie w momencie, gdy ją w sobie odkrywa i szuka pomocy. Will żyje z nią "za pan brat", funkcjonuje z nią, co samo w sobie jest wielkim wyzwaniem. W dodatku codzienność mu tego nie ułatwia. Co chwilę na swojej drodze napotyka trudności większe lub mniejsze - ogromny zawód miłosny, strata zaufania do przyjaciółki. 





"[...] mimo to nie mogę się powstrzymać od myśli, że tylko kompletny idiota wierzyłby w coś takiego jak początek "normalnego życia". tak jakby można było pojechać do sklepu i kupić sobie nowe życie. zobaczyć lśniące pudełko, zerknąć przez plastikowe okienko i, ujrzawszy siebie w nowym wcieleniu, stwierdzić: "rety, wyglądam na o wiele szczęśliwszego, sprawię sobie takie życie!". potem zabrać je z półki, zanieść do kasy i opłacić kartą kredytową. gdyby to było takie łatwe, bylibyśmy beztroskim gatunkiem. ale nie jesteśmy. tak więc, mamo, twoje życie nie czeka gdzieś tam na ciebie i nie wyobrażaj sobie, że musisz je tylko znaleźć i zabrać. nie, twoje życie jest właśnie tutaj. i jest do bani. tak zazwyczaj bywa z życiem. jeśli chcesz, żeby coś się zmieniło, wcale nie musisz zaczynać żyć, lecz tylko ruszyć tyłek z kanapy."





  Po spotkaniu z Willem i Kruchym wszystko na pozór nabiera sensu. Will Grayson Drugi zaczyna dostrzegać, że świat, który go otacza, jest z pewnością okrutny, ale także gdzieniegdzie kolorowy. Na krótką chwilę przestaje zauważać szare barwy, wzlatuje. A potem upada, by zrozumieć, że w życiu nie liczą się momenty wzlatywania i spadania. Uczy się, że najważniejsze jest samo latanie. 







  Zakończenie mnie zaskoczyło. Niekoniecznie pozytywnie. Do złudzenia przypominało "Jesienną miłość" N. Sparksa, co prawda podobieństwo nie było uderzające, acz odczuwalne. 
Na koniec - blurb na okładce głosi: "Zabawna, niegrzeczna i oryginalna." Owszem, książka była zabawna, w większości oryginalna, ale żeby niegrzeczna? Zostawiam to Wam do rozstrzygnięcia :P


   Podsumowując, serdecznie polecam tę książkę wszystkim! Naprawdę warto przemęczyć się na początku, żeby zasmakować tej wspaniałej powieści :)








Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2. 

Obserwatorzy