Hejka! Dzisiaj na tapet weźmiemy "Maybe Someday" C. Hoover. Mimo iż nie mam o tej książce zbyt wiele dobrego do powiedzenia, mam nadzieję, że zostaniecie do końca i podzielicie się swoją opinią w komentarzach :)
!Od razu dodam, że nie przeczytałem książki do końca, a do bodajże 240 strony, gdyż dalej po prostu nie mogłem... Tekst jest o tej części, którą przeczytałem!
"Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma kochać. Serce robi co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu życiu i głowie dogonić serce."
Pewnego dnia, kiedy życie Sydney wydaje się być już na straconej pozycji, na jej drodze ni stąd, ni zowąd pojawia się pewien chłopak. Ridge jest utalentowanym gitarzystą, lecz do pełni szczęścia brakuje mu jeszcze jednego - tekstów do jego piosenek. Chcąc nie chcąc, na swój cel obiera zagubioną Sydney, która pod wpływem jego uroku oczywiście nie może mu się oprzeć. Świeżo zaangażowana tekściarka, do tej pory poukładana studentka, poznaje nowy smak życia, balansując na krawędzi między tym, co łatwe, a tym, co słuszne. Jakiego wyboru dokona Sydney? Czy Ridge jest wyrachowanym manipulantem czy może zranionym człowiekiem, któremu szczególnie potrzeba miłości? Przekonajcie się sami!
Tak, opis dość przerysowany, ale inaczej nie mogłem :v Ta książka jest tak śmieszna, że... nawet nie wiem, jak to nazwać :/ Przynajmniej jej część, którą udało mi się przeczytać. Ja naprawdę dużo rozumiem, te wszystkie trójkąty miłosne i całe to niezdecydowanie, ale to, co wyprawia się tutaj, przechodzi wszelkie pojęcie. TAK IRYTUJĄCEJ I NIECIEKAWEJ BOHATERKI DO TEJ PORY NIE SPOTKAŁEM. Nikt pod tym względem nie może się równać z Sydney. A Ridge? Porównałbym go do Willa Traynora, ale niestety - nie ten poziom. Przejdźmy dalej.
Co jak co, ale fabuła sama w sobie (wątek muzyczny) mogłaby się obronić, gdyby nie te bzdurne zapędy bohaterów. Pierwsze 100 stron, dopóki nie zaczęli się umizgiwać, naprawdę dobrze się czytało. Naprawdę! Pomijając to, że raczej średnio interesuje mnie granie na gitarze i pisanie tekstów.
Ale dosyć o nich, bo mi ciśnienie skoczy i jeszcze napiszę jakiś spojler :> Zajmijmy się chwilę okładką - zwykła, prosta, ale przyciągająca uwagę. Przynajmniej moją! Plusem też jest ładna czcionka w słowie "maybe" :>
Ale dosyć o nich, bo mi ciśnienie skoczy i jeszcze napiszę jakiś spojler :> Zajmijmy się chwilę okładką - zwykła, prosta, ale przyciągająca uwagę. Przynajmniej moją! Plusem też jest ładna czcionka w słowie "maybe" :>
"Człowiek nie ma władzy nad swoim sercem, Warren. Może mieć władzę jedynie nad swoimi czynami."
Podsumowując, to niestety już druga książka C. Hoover, która zawiodła mnie na całej linii. Po ponad dwustu stronach, które przeczytałem, śmiem twierdzić, że jest nawet gorsza od "Ugly love" :/ Dlatego też niezbyt polecam tę książkę, gdyż nie wydaje mi się godna uwagi, ale też nie odradzam - wiem, że ma ona naprawdę dużo fanów. Moim zdaniem nie zasługuje na taki hype, jaki otrzymała.
A Wy, co sądzicie o "Maybe Someday"? Jesteście podobnego zdania co ja, czy może wręcz przeciwnie? Zachęcam Was do podzieleniu się swoją opinią w komentarzach! <3
Źródło zdjęcia: 1
Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2.
Jak już ci pisałam - masa dziewczyn mi ją poleca. Ją i November 9... I jeszcze jakieś jedno, ale nawet nie pamiętam tytułu (jak to ja xd), a ja jakoś nie mogę sie przemóc. Trauma po Never never robi swoje xD W sumie chyba pierwszy raz trafiam na nie pozytywną recke Maybe someday, ale tak czy siak jedna mi wystarczy. Nie ciągnie mnie do Hooveer, nawet jeśli książka faktycznie ma śliczną okładkę :')
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
Q.
www.doinnego.blogspot.com
Na czele z Dominiką? xD Ja tam ogarnę jeszcze może to November 9, ale jak to już nie będzie lepsze... :/
Usuń"Never, never" w porównaniu z innymi książkami Hoover wypada raczej słabo. Nie powinnaś oceniać twórczości autorki na podstawie kolabu z inną autorką. :)
UsuńGorsza niż "Ugly love"???? :D To tak się da?! To nawet nie mam, co jej szukać na bibliotecznych półkach :)
OdpowiedzUsuńNie, nie nie! Jest o niebo lepsza!
UsuńSama się przekonaj! :D
UsuńCzytałam "Maybe not" - i chyba na razie sobie zostawię pierwszą część. Bohaterowie są przerysowani i sztuczni- bo kto się tak normalnie zachowuje???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też mi się tak wydaje :>
Usuństrasznie dużo zachwytów słyszałam nad tą książką, ale dopiero Twoja negatywna opinia sprawiła, że chętnie po nią sięgnę. ;) brzmi tak groteskowo, że chętnie się pośmieję. ;) a okładkę ma ładną, to fakt. ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie.
http://poprostumadusia.blogspot.com/
Raczej do śmiechu mi nie było podczas czytania :D Męka, męka :<
UsuńSzkoda ze nie przypadła ci do gustu :(
OdpowiedzUsuńOgólnie rzecz biorac kocham każda książkę Hoover więc i z tą nie jedt inaczej xD
Mimo tego niezdecydowania Ridge która wybrać xd no bo jak tak mozna ? :( 2 na raz to za duzo xd ale jak wiadomo lepiej wybrac 2 bo jakbt sie kochalo 1 to by problemu nie bylo xd
Tak czy inaczej dla mnie jest niesamowita książka i taka pozostanie *-*
Pozdrawiam
coraciemnosci.blogspot.com
Ja tam nie wiem, czy to na 100% tak działa, jednak tutaj to było grubo przerysowane :/
UsuńA ja uwielbiam Maybe Someday! Czytałam ją jakiś rok temu, więc może gdybym czytała ją dziś nieco chłodniej podeszłabym do książki, ale mimo wszystko... Uwielbiałam i nadal dobrze wspominam tę historię. Na pewno nie powiedziałabym, że jest gorsza od Ugly love! Jeśli masz jeszcze siły by sięgnąć po książki Hoover to sięgnij po November9. Jeżeli po tym tytule będziesz miał negatywne odczucia to raczej nie ma już co się grzebać w pozycjach Colleen. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://wielopasja.blogspot.com/
Spróbuję :3
UsuńA to ciekawe, nie spotkałam się jeszcze z negatywną opinią na temat tej książki. Mnie się ona podobała, a rzec mogę nawet, że ją uwielbiam. Właściwie na razie jako jedyną z książek pani Hoover ("Hopeless" na przykład to mój osobisty zawód czytelniczy). No cóż, jestem typową babą - lubię sobie czasem poczytać i porozpływać się nad romansidłami. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Book Prisoner! :)
Właśnie Hopeless też mi wszyscy polececają, a ja nie wiem,czy cztać czy nie :|
UsuńJeżeli nie podobało ci się "Maybe Someday" to wydaje mi sie, że w wypadku "Hopeless" będzie tak samo. Ale zawsze możesz sprobować. :P
Usuńw przypadku* ach, te słowniki w telefonach :D
UsuńSądzę, że żadna z książek Colleen Hoover nie przypadnie Ci do gustu. To literatura typowo kobiece i wątpię, by spodobała się facetowi. ;)
OdpowiedzUsuńNo zobaczymy :/
UsuńColleen Hoover to autorka książek raczej dla kobiet, więc w sumie nie dziwię się że jej powieści nie przypadły Ci do gustu. Osobiście uwielbiam twórczość pani Hoover a książka "Maybe someday" jest moją ulubioną. Może i faktycznie fabuła jest dość klasyczna i przewidywalna, ale to co wyróżnia książki tej autorki to niesamowita dawka emocji i uczuć (nad którymi zachwycają się głównie kobiety, zatem pewnie Ty tego nie dostrzegłeś :D ). Jej powieści poruszają bardzo ważne tematy, które rzadko są wykorzystywane w literaturze. Nie są to jakieś banalne gimbusiarskie historyjki, od których uginają się współcześnie półki w bibliotekach.
OdpowiedzUsuńJesteś facetem, dlatego wydaje mi się, że to tłumaczy dlaczego nie zobaczyłeś piękna tej historii :) Nie mniej jednak recenzja napisana całkiem ciekawie, choć prosto.
PS. Nie wiem jak innych ale mnie strasznie irytują te buźki :> w recenzji, ale to tylko moje zdanie :)
Pozdrawiam :)
Również uważam, że buźki w recenzji są raczej zbędne. :)
UsuńDzięki za rady! Zapamiętam :')
Usuń"Maybe someday" podobało mi się, wtedy, jak ją czytałam. W sumie jedynie końcówka mi się nie podobała, nie masz czego żałować, nie czytając jej.
OdpowiedzUsuńAle tak czy siak ta książka i tsk jest lepsza od "Hopeless"...
czytajacpomiedzywersami.blogspot.com
Tak mówisz? No nic, może sam się przekonam :')
UsuńHoover całkowicie mnie od siebie odpycha i mimo że miałam na swojej półce "Maybe someday" przez dobry miesiąc (wypożyczoną z biblioteki) nie byłam w stanie jej przeczytać... No i jak widać nic nie straciłam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Ola aka Zaczytana Iadala
Też pozdrawiam <3
Usuńchyba przeczytam i dopiero sie wypowiem...zaciekawilas mnie ta ksiazka :)
OdpowiedzUsuńZapraszam tez do mnie na post o Birmie. Na prawde szokujacy kraj...krotka relacja z poczatkow podrozy Pam :)
https://brbadventures.wordpress.com/2016/11/27/birma-bogactwo-i-bieda/
Dobry pomysł ^^ Plus, tak dla jasności, nie jestem dziewczyną :>>>>>>
UsuńCzytalam Hoover tylko It ends with us i naprawde mnie sie spodobała.
OdpowiedzUsuńPrzymierzam sie do Ugly Love ale czy sięgnę to już inna bajka :D
Zapraszam :)
http://podrugiejstronieokladki6.blogspot.com/
Ugly Love wydaje się być lepsza :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdużo o niej słyszałam, ale to chyba pierwsza negatywna opinia ;)
OdpowiedzUsuńmuszę się wreszcie za nią zabrać!
Pozdrawiam,
Posy z bibliotekaamarzen.blogspot.com
Musisz, musisz :')
Usuń