"Widzisz, jestem gorącą zwolenniczką przypadkowego użycia wielkich liter. Obowiązujące zasady są okropnie krzywdzące wobec wyrazów w środku zdania."
Nie wiem, jak opisać fabułę, gdyż wszytko, co napiszę, wydaje mi się niewystarczające, więc tym razem po prostu posłużę się opisem wydawcy.
"Quentin Jacobsen – dla przyjaciół Q – ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany w zbuntowanej Margo Roth Spiegelman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum.
Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów po USA. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. Czy dowie się, kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?"
Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindży i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika. Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek, jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi pokonać setki kilometrów po USA. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. Czy dowie się, kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?"
Wydaje mi się, że to jedna z tych książek, o których nie można od razu jednoznacznie stwierdzić, czy... no właśnie. Stwierdzić czy co? Książka ta pozostawiła we mnie pustkę, nadszarpnęła moje struny, manipulowała nimi przede wszystkim wtedy, gdy pozornie nie działo się nic.
"Mam na myśli to, że był czymś, co m n i e się wydarzyło, rozumiesz? Tylko że zanim stał się ową pomniejszą postacią w dramacie mojego życia, był [...] centralną postacią w dramacie własnego."
Według mnie ta książka mówi przede wszystkim o stosunku ludzi względem siebie. O stosunkach papierowych ludzi w papierowych miastach, w papierowych życiach i papierowym świecie. O ich oczekiwaniach względem ludzi, których tak naprawdę znają tylko ze swoich wyobrażeń o tym, jacy oni są. A tego przecież nie może wiedzieć żaden papierowy człowiek.
"Oto, co jest w tym piękne: stąd nie możesz zobaczyć rdzy ani popękanej farby, ani całej reszty, ale możesz stwierdzić, jakie to miejsce jest naprawdę. Możesz się przekonać, jakie to wszystko jest sztuczne. Nie jest nawet na tyle trwałe, by je nazwać miastem z plastiku, To papierowe miasto. Mówię ci, tylko popatrz, Q: popatrz na te wszystkie ślepe zaułki, ulice, które zawracają same na siebie, wszystkie te domy wybudowane po to, by się rozpaść. Na wszystkich tych papierowych ludzi mieszkających w swych papierowych domkach i wypalających swoją przyszłość, byle tylko siedzieć w cieple. Na te wszystkie papierowe dzieciaki pijące piwo, które kupił im jakiś menel w papierowym całodobowym. Każdy opętany jest manią posiadania przedmiotów. Cienkich jak papier i jak papier kruchych. No i wszyscy ci ludzie. Mieszkam tu osiemnaście lat i ani razu nie spotkałam kogoś, komu zależałoby na czymkolwiek istotnym."
Doskonale wiem, że oczekiwania mogą zniszczyć. Zniszczyć kogoś tak, jak pośrednio "zniszczyły" Margo. I tu właśnie powstaje zasadnicze pytanie. Kim tak naprawdę, do jasnej cholery, jest Margo Roth Spiegelman?! Jest tą samą papierową Margo, za którą wszyscy - nawet ona sama - ją mają? A może jest tylko (albo aż) zwykła, zagubioną dziewczyną, która usilnie próbuje być sobą w świecie, który jej na to nie pozwala?
"Wiedziałeś, że na dobrą sprawę przez większość historii rodzaju ludzkiego przeciętna długość życia wynosiła mniej niż trzydzieści lat? Mogłeś liczyć na jakieś dziesięć lat właściwego dorosłego życia, czaisz? Nikt nie planował życia na emeryturze. Nikt nie planował kariery. W ogóle nikt nic nie planował. Nie było czasu na planowanie. Nie było czasu na przyszłość. Ale potem długość życia zaczęła się wydłużać i ludzie mięli coraz więcej czasu na rozmyślanie o niej. O przyszłości. A dzisiaj życie stało się przyszłością. W każdym momencie swojego życia człowiek żyje dla przyszłości - idzie do szkoły średniej, żeby móc pójść do collage'u, żeby dostać dobrą pracę, żeby kupić ładny dom, żeby było go stać na posłanie dzieci do collage'u, żeby one dostały dobrą pracę i mogły posłać swoje dzieci do collage'u."
John Green w tej książce się popisał, lecz nie tak, jak oczekiwałem. Miało być "wow", miało być "boooom" - nie było. Było za to całkiem dobrze, nie wybitnie, ale mimo wszystko książka ta plasuje się u mnie na drugim miejscu wśród książek tego autora, które czytałem. Kolejna typowo "greenowata" pozycja, w której autora czuć aż za bardzo - tak, to mimo wszystko możliwe, przynajmniej według mnie. Bohaterowie znów nie są zbyt oryginalni i, choć to chyba zamierzony efekt, nie przekonuje mnie. Zgoda, Margo jest specyficzna, raz do bólu zwyczajna, raz totalnie inna niż wszyscy, ale według mnie nie wystarczy dobrze wykreować jednego bohatera, by książka była naprawdę dobra.
"[...] wyobrażenie jest nie tylko fałszywe, lecz także niebezpieczne. Jak łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."
Mimo wszystko, "Papierowe miasta" otrzymują ode mnie ocenę 6,5/10, czyli całkiem niezłą. Podsumowując, polecam tę książkę Wam wszystkim, a w szczególności amatorom twórczości Greena. Jeśli szukacie lekkiej, mądrej książki, "Papierowe miasta" będą dla Was idealne, w szczególności na te długie jesiennie wieczory :)
"[...] to była ostatnia struna. To była słaba struna, fakt, ale jedyna, jaka mi pozostała, a każda papierowa dziewczynka potrzebuje choć jednej struny, nieprawdaż?"
A Wy czytaliście już tę książkę? Co o niej myślicie? Zamierzacie po nią sięgnąć? Zapraszam do dyskusji w komentarzach :D
PS Wybaczcie, że dzisiaj dużo cytatów, ale naprawdę nie mogłem się zdecydować :)
Źródło zdjęcia autora: 1
Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2.
Zdjęcie Greena <3
OdpowiedzUsuńHaha, uwielbiam twórczość autora. Niektóre rozdziały sprawiają że śmieję się jak głupia, a kolejne są przepełnione refleksjami, Czy to nie jest piękne?
Ta książka jest ważna - zresztą jak każda inna autora. No po prostu kocham jego książki!
MÓJ BLOG - zapraszam
Też bardzo lubię twórczość Greena, ale chyba już mi się przejadł :cc Wpadnę, wpadnę ^^
UsuńNominowałam cię do TAGU: http://pozeram-ksiazki-jak-ciasteczka.blogspot.com/2016/09/monolog-z-ksiazka-w-doni-tmi.html
UsuńDla mnie 10/10, jak każda książka Greena :P Uwielbiam jego twórczość
OdpowiedzUsuńWiadomo, każdy ocenia podług siebie :D Też całkiem ją lubię ^^
UsuńJak dla mnie to papierowe miasta były trochę nudnawe, zresztą jakoś nie przemawia do mnie twórczośc Johna Greena.
OdpowiedzUsuńWiadomo, nie dla każdego ^^
UsuńOglądałam film na podstawie tej książki rok temu. Głównie dla Cary, która tam grała. Chętnie przeczytałabym książkę.
OdpowiedzUsuńFilm, niestety, wyłączyłem w połowie, ale mam nadzieję, że uda mi się drugie podejście :) Według mnie Cara nie jest jakąś świetną aktorką, ale najgorsza też nie jest ^^
UsuńWszyscy wychwalali tego autora a mnie nie zachwycił :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się, jednak z Tobą, że ta książka będzie idealna na jesień.
Pozdrawiam!
A będzie, będzie :D Próbowałaś z "Gwiazd naszych wina" albo "Will Grayson..."?
UsuńKsiążkę zaczęłam czytać ale w połowie przestałam to samo było z filmem nie dotrwałam do końca nie wiem dlaczego sięgnęłam po nią bo był swego czasu na nią taki szał ale mnie ona znudziła niby była akcja ale taka mdła i nie wciągająca jak dla mnie
OdpowiedzUsuńBlog o książkach KLIK
Też nie dotrwałem do końca filmu ://
UsuńGreen, ach ten Green... Kolekcja jego książek stoi u mnie na półce, a najbardziej w serducho trafiło chyba "Szukając Alaski".
OdpowiedzUsuńNiestety za "Papierowe miasta" jakoś nie mogę się zabrać, mimo, że czekają i czekają na regale... Film oglądałam, bo siostra mnie wyciągnęła na niego. Nie zachwycił mnie, ale całkiem mi się podobał. :)
Muszę wreszcie się przełamać i przeczytać historię Margo, chociaż skoro wiem, że nie jest taka niesamowita, zapewne moja motywacja będzie mniejsza. xDD
Pozdrawiam!
Ola z bloga Zaczytana Iadala
Nie rób mi tego! Nie chciałem niszczyć Ci motywacji! xD Niedługo będę robił kolejne podejście do "Szukając Alaski" ^^
UsuńJakoś mnie do Greena nie ciągnie. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skusisz ^^ Szczególnie polecam "Will Grayson, Will Grayson" :)
UsuńFilm był bardzo fajny jednak opinie tej książki nie zachwycają. Mimo, że ty oceniłeś tę książkę całkiem nie źle Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńFantastic books
Mnie jednak książka podobała się bardziej, chociaż ciężko mi ocenić, skoro nie skończyłem oglądać filmu :/
UsuńWedług mnie książka była ciekawa, ale faktycznie - czuć było w niej typowego Greena. Chyba dlatego każde kolejne jego książki mnie coraz mniej zachwycają. Ten autor ma taki styl, który wszędzie jest właściwie bardzo podobny. Choć zachwycam się bardzo nad "Gwiazd naszych wina". Co do "Papierowych miast" - film był moim zdaniem lepszy od książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Book Prisoner! :)
Przede mną jeszcze dwie, mam nadzieję, że jednak nie będą coraz gorsze :// Też bardzo lubię "Gwiazd naszych wina" ^^
Usuń