Louisa Clark, zadowolona ze swojego dotychczasowego życia dwudziestosześciolatka, traci pracę. Jako że jej rodzina jest w bardzo słabej sytuacji finansowej, Lou nie pozostaje nic innego jak znalezienie zatrudnienia gdzie indziej. W końcu, po wielu próbach, panna Clark zostaje opiekunką z lekka despotycznego Willa Traynora, tetrapelgika władającego sarkazmem jak mało kto. Wypadek sprzed dwóch lat wyrył znamię na całym jego życiu i odebrał chęć do czegokolwiek. Czy Louisie uda się przywrócić Willowi wiarę, że jego życie wciąż może być piękne?
Ale od początku. Najpierw muszę przyznać, że styl Jojo Moyes jest dobry, nawet bardzo dobry. Książkę czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, lecz tutaj chyba koniec zalet. No może oprócz jednej postaci, ale o tym niżej. Od pierwszej strony książka wciąga, lecz przez prawie 400 stron nie dzieje się absolutnie nic, co przykułoby moją uwagę. Bez obrazy dla autorki, a wręcz z szacunkiem ze względu na podjęcie się tak trudnego tematu, ta powieść nie podbiła mojego serca.
"- Zastanowiłem się, co by mnie uszczęśliwiło i co chcę robić, a potem nauczyłem się tego zawodu, żeby to się spełniło.
- Kiedy to mówisz, brzmi to bardzo prosto.
- Bo to jest proste. Problem tylko w tym, że wymaga dużo ciężkiej pracy. A ludzie nie lubią się męczyć."
Co do bohaterów, bardzo podoba mi się sposób, w jaki autorka wykreowała postać Louisy. Wydaje mi się, że po prostu nie da się nie lubić panny Clark, lekko ekscentrycznej i oryginalnej, miłej i zabawnej, opiekuńczej i troskliwej, altruistycznej i w końcu, nareszcie, egoistycznej - jeśli to, co zrobiła pod koniec książki można tak nazwać. Bo to w końcu Will przekonał Lou, że warto walczyć o marzenia; że trzeba brać z życia garściami, póki można; by w podeszłym wieku, siedząc na bujanym fotelu pod ciepłym kocem, móc bez żalu powspominać swoje wspaniałe życie.
"- Wiesz, że raz wjechała tyłem w słupek i przysięgała, że to była wina słupka...
- Zobaczyłbyś, jak opuszcza rampę z wózkiem. Czasem wysiadanie z samochodu przypomina raczej Turniej Czterech Skoczni."
Co do postaci Willa mam mieszane odczucia. Z jednej strony mam go za pieprzonego egoistę, który od zawsze robi to, co mu się podoba, nie myśląc o konsekwencjach, lecz z drugiej przeziera obraz miłego człowieka, który tylko chowa się za maską przysłowiowego dupka. Dupka, którego całkowicie rozumiem.
Odpowiadając na tytułowe pytanie, "Zanim się pojawiłeś" nie do końca zasługuje na miano największego chłamu tego roku, lecz tej książce nie brakuje też dużo do otrzymania tego tytułu. Jest to tylko kolejna przeciętna książka o tej tematyce, która nie zrobiła na mnie absolutnie żadnego efektu "wow".
Podsumowując, polecam tę książkę tym, którzy chcą przekonać się, czy plan Lou się powiedzie, a jeśli nie - jakie będą tego konsekwencje.
Źródło zdjęcia: 1
Zgodnie z Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych niniejszym zabraniam kopiowania oraz rozpowszechniania moich tekstów. Jeśli chcesz w jakiś sposób wykorzystać moją pracę, zapytaj. Za naruszenie praw autorskich kodeks przewiduje kary grzywny i/lub pozbawienia wolności do lat 2.